środa, 2 maja 2012
przepaść
/bon iver, I can't make you love me/
w ciepłym świetle nocnej lampki widzę gorąco unoszące się z kubka herbaty. hymn nieszczęśliwej miłości zapatrzonego w dziewczynę swojego życia mężczyzny, miesza się z kroplami deszczu spadającego z nocnego nieba. uśmiecham się do znajomych dźwięków, które nigdy nie kojarzyły mi się z nostalgią i melancholią. były dla mnie drogowskazem i spajały całość mojego istnienia. między końcem a początkiem jest teraz wielka przepaść. nie można zakopać jej byle czym, nie można jej też przeskoczyć. trzeba przejść, potykać się o wystające korzenie drzew, upadać i zaraz wstawać. przygotowałam się do wyprawy w tę dolinę. zabrałam nawet płaszcz przeciwdeszczowy na taką pogodę, jak dziś. na wieczorne przystanki mam kilka książek i płyt, towarzyszy rozmów i chwile samotności. samodzielnie przeszłam wszystkie etapy tej ciężkiej drogi i widzę już jej koniec, który jest wyczekanym początkiem. początek - to lekkie słońce, roztapiające czerń nocnego nieba od wschodu - zaczyna się głośnym śpiewem ptaków nie dających spać sobie nawzajem. deszcz sobie gra na parapetach okien wielu mieszkań, roznosi nieznane melodie i sprawia, że zmęczone już oczy łakną snu. jutro, "jutro będziemy szczęśliwi."
idealna aura na wystukanie kilku zdań na nasz temat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz