
kolejny raz układając spadające klocki z nieba, w kolejne znikające linijki, wyobrażam sobie, że nie da się na siłę wcisnąć niepasującego klocka - zawsze pozostanie jakaś szczelina przez którą linijka nie zniknie, a za nią inne puste przestrzenie, co może doprowadzić do napisu 'game over' i próba zbudowania jak największej liczby znikających linijek idzie na marne. za każdym razem zaczynam od początku. z jakimś bagażem doświadczeń, ale z czystą myślą i chęcią poznania nowego. za każdym razem mam więcej nadziei niż wcześniej. czuję kumulujące się uczucia we mnie, które zostawiam przypadkiem w przedpokoju ściągając dokładniej niż zwykle buty. najpierw lewy, potem prawy w międzyczasie poprawiając skarpetki. a uczucia zawieszam tuż obok parasola, zakrywając płaszczami, by ich zapach nie dochodził do pokoju, nie rozpraszał w nim moich rozszarpanych zmysłów. przestaję spoglądać na zegarek, kalendarz w telefonie też nie ma już znaczenia, zapiski w zeszycie nie noszą żadnego imienia, tylko same obowiązki. wyrysowuję schemat codzienności, nie planując żadnej niespodziewanej wizyty. przyzwyczajam się do trudności bycia ze sobą, tylko czasem ogarnia mnie niesamowita ochota bycia z kimś blisko, bliżej i najbliżej.
uspokaja mnie cierpliwość jakiej się nauczyłam będąc w podróży dookoła własnej osi. sprowadza mnie na ziemię wewnętrzne przekonanie o tobie i twojej sile, którą dzielisz ze mną poprzez odległość jaka nas jeszcze od siebie dzieli.
uspokaja mnie cierpliwość jakiej się nauczyłam będąc w podróży dookoła własnej osi. sprowadza mnie na ziemię wewnętrzne przekonanie o tobie i twojej sile, którą dzielisz ze mną poprzez odległość jaka nas jeszcze od siebie dzieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz