
złe dni przeplatają się z tymi dobrymi i tymi, które nie mają żadnej etykiety. nie mam przepisu na to, by złagodzić emocje. byłam w stanie, w którym tylko cisza i zamknięte na dwa drzwi mieszkanie mogłoby uspokoić i zatrzymać wylew ich na czyjeś niewinne ramię.
czekałam na świt. by dostrzec tę jedną chwilę, w której wszystko wydaje się zbyt piękne i zbyt nadzwyczajne. czekałam na niego z tak ogromną tęsknotą, jakiej nigdy dotąd nie odczuwałam. otworzyłam drzwi i wyszłam na balkon, żeby ta chwila zmierzyła się z całą słodkością i ciepłem nocy wywleczonym spod kołdry. przez pierwsze sekundy nic się nie działo. czułam gęsią skórkę na sobie i dreszcze gryzące w nocnej koszuli ciało. pierwsze promienie słońca raziły smutne od nieprzespanej nocy oczy, a ja słyszałam dookoła ciszę przejeżdżającego tramwaju. jakby ta chwila miała wydarzyć się w innym momencie mojego życia. zachwycę się innym porankiem, pewnie budząc śpiącego Ciebie pewnego jesiennego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz