piątek, 20 kwietnia 2012

najbezpieczniej.



myśli pełzają po głowie jak jadowite węże. dłonie zaciśnięte w pięść pękają pod wpływem wbijanych w nie ostrych, długich paznokci. puste jak bańki mydlane łzy spadają na pokryty wieczorem bruk starych, wychodzonych dróg. nigdy nie spacerowała tak powoli. nigdy życie nie było tak puste, żeby nie było dokąd iść.
czasami wydawało jej się, że bycie dla wszystkich jest jej naturalnym odruchem. czymś tak oczywistym jak kot spadający zawsze na cztery łapy. czymś, co sprawiało, że czuła się wyjątkowo. czymś, co codziennie dodawało jej kolejnej zmarszczki mimicznej wokół uśmiechniętej buzi. czymś, co było ważniejsze niż wszystko, co ważne.
zgubiła ładowarkę do telefonu. zapomniała jego numeru. i numerów innych osób, które nie mówiłyby nic, słuchając szeptu wielkich jak ocean kropel łez zmywających nawet niezmywalny tusz do rzęs.
a teraz musi uciekać. schronić się znów w sobie, najbezpieczniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz