czwartek, 17 grudnia 2020

3:35









jestem w pięknej chwili swojego życia. pięknej, bo pełnej świadomości siebie. pełnej braku oczekiwań od kogokolwiek, chętna na kompromis, ale taki prawdziwy, utkany z dyskusji. ta chwila trwa już jakiś czas, stała się miesiącami walki o siebie uwieńczoną niezależnością. 
jest tak, że nie czuję oporu powietrza, a przecież nie zawsze wieje w dobrą stronę. uczę się oddychać, kiedy trzeba opanować rzeczywistość i odliczam czas do chwil bezdechu, tych co stają się niezbędne do poprawnego funkcjonowania. 
nie musimy żyć według podanego na wallu schematu. dostosowywać się do tego, co inni powinni o nas myśleć. twórzmy tu i teraz, siebie od nowa. albo odkrywajmy to, co w nas siedzi. przez lata zabijamy w sobie wrażliwość, żeby skończyć na frustracjach i stresie, a może warto cofnąć się do lat bez obowiązków i zastanowić się, co wtedy sprawiało nam radość? tę radość można odzyskać. można sobie przypomnieć. 
podsumowując, 2020 zostawił sobie najlepsze na koniec. żeby to docenić. żeby zauważyć. żeby z pełnią świadomości iść dalej, przed siebie. uwierzyć. 

środa, 18 listopada 2020

a w oczach oceany


 

Dostaję sygnały z wnętrza, właśnie czuję każdą komórkę swojego ciała. Trudno mi uwierzyć w to, co się dzieje. Próbuję racjonalnie ułożyć w głowie i delikatnie myśleć o rzeczywistości. Chciałabym na chwilę wyjść i popatrzeć na to wszystko z dystansem, ale buntuje się coś we mnie i sprawia, że teraźniejszość i każda w niej chwila jest jak czysty, niematerialny skarb. 
Czuję, jakbym bardzo długo z nikim nie rozmawiała. Jakbym była zamknięta w kokonie stworzonym z niedomówień i zwątpień, ale ten kokon przestał mnie w sobie mieścić i czułam się niewygodnie, więc pozbyłam się go, tak jak robią to mięczaki. Może byłam jakiś czas mięczakiem? Może bałam się wychylać z tego niby-miękkiego i bezpiecznego miejsca? Może będąc w nim, nikt nie mógł mnie rozpoznać i nawiązać nici porozumienia? 

Wyszłam więc z tego kokona, nieśmiało wołając: "halo" - tam już nikogo nie było, nikt nie czekał, nie tęsknił, nie wspominał. Czując ciszę, która wkrada się do każdego zakamarka umysłu i ciała, porywasz się na wędrówki w nieznane. Mieszkasz w Czechach od zawsze i nigdy nie widziałeś morza, więc wybierasz się w podróż, której celem będzie wielki błękit, chociaż nigdy nie wiesz, co spotka Cię po drodze. 

Intuicja wie, co się wydarzy. Podpowiada trochę temu, co ma się w głowie. Podpowiada: "Podnieś rękę!", "Idź na spacer!". Podpowiada też, żeby nie tonąć, żeby złapać się czegoś, co z pozoru może wydawać się błahe i naiwne. Tak jak te wszystkie imitacje materiałów, które dają nam wrażenie naturalności w domu, choć daleko im od prawdziwej natury. Są inspiracją, do działania, które powtarzane w głowie wyśmiewasz przy kolejnej rozmowie, uznając że podobne niteczki przyprowadziły nas do wspólnego kłębka. 






czwartek, 22 października 2020

białe.



 



owocowy smak rozpływa się po języku, zostawiając cierpki i leniwy posmak, powodując uśmiech. tak tylko można sobie poprawić humor w jesienne, zbyt długie wieczory, które bardzo łatwo zamieniają się w noce. noce, za którymi tęskno. 

białe, lubię tylko wino i papier, na którym czasem rysuję czy piszę. gdzieś to wszystko się łączy, między jednym, a drugim punktem powstaje linia. 

ściany trzeba czasami odmalować. naprawić cieknący kran. oddać nieużywane rzeczy. coś zmienić, żeby zaczęło się układać.

poniedziałek, 12 października 2020

jestem tęsknotą.


 

       powoli rozpada się cały wszechświat. trochę mu w tym pomagam, podejmując małe niewinne kroki. patrząc wstecz, jak się wszystko rozpierdala na miliony cząsteczek, to układanie tego na powrót, inaczej, wygląda lepiej. 
       tysiące kresek czarnego tuszu, 0.38mm, odzwierciedlają tysiące przenikających się w mózgu myśli. wszystko, żeby na koniec pogłaskać mnie po głowie i zostawić niezbędne: "będzie dobrze"
       bo będzie. nie od razu, ale za kwadrans, tydzień czy miesiąc, może dłużej. przejście kilku niezbędnych etapów oswajania się z nową sytuacją i będzie dobrze. 
może na wiosnę. może na lato. 
       będę tęsknić za tą ciszą, zachodami słońca. deszczem, a po nim słodkimi promieniami słońca, które roztapiają świeże krople. będę tęsknić za tworzeniem i wizją każdej porannej kawy, moim miejscem miała być ta kuchnia. będę tęsknić. jestem tęsknotą.









wtorek, 6 października 2020

próbuję_czuję

 






próbuję nie schodzić z wyznaczonego szlaku, choć zatrzymuje mnie co chwilę jakiś dźwięk czy szmer, ciepłego lasu woń i wysokich szelest drzew. próbuję nie patrzeć w głębinę jezior tych, co przenikają mnie spojrzeniem. próbuję zebrać myśli zmieszane, porozrzucane, jakbym właśnie wpadła w kogoś rozrzucając sobie milion zapisanych w linię kartek. 

a w głębi, gdzieś poza całym światem i schematem, czuję palce kreślące przepięknie linię, od skroni po obojczyk, skręcając za łopatką i w prawo, tnąc na pół. czuję swoje krótkie oddechy i ich brak w co drugim rytmie. czuję spełnioną ciszę i ciepło policzków zarumienionych. 






foto: wirestock

poniedziałek, 5 października 2020

wymarzony croissant migdałowy/pistacjowy*

 




Konsekwencje zapisanych słów mogą być skrzydłami motyla, który wywoła wichurę za jakiś czas. Od dwóch tygodni próbuję poukładać te zdania w głowie i nic z tego nie wychodzi. Nie uczyliśmy się w szkole, jak zgrabnie budować trudne do wypowiadania komunikaty pełne ciepłych i czułych słów. Tęsknota oplata mnie i szepcze śpiewem porannych ptaków wspomnienia. Mózg prosi o więcej serotoniny przypisując ją Twojej osobie. 

Bolą niestety próby oceniania i ich niesprawiedliwe wyniki. Sprawdzam czy czuję: puls-jest, serce też bije-jakby miarowo. Kilka samotnych wieczorów, kilkanaście kilometrów z wiatrem we włosach, kilkadziesiąt myśli o Tobie. Nie lubię sprzątać, ale to już jakby poukładane. 

Wchodzisz i zostawiasz swój uśmiech. Zostawiasz swoje ślady na książkach i rzeczach. Robisz mi swój ulubiony make-up stając za blisko. Odgarniasz włosy z mlecznej drogi. I już nie wiem, czy mam ten puls, czy serce stanęło. Mimo, że tylko mijam tamto skrzyżowanie, przy którym ciężko było nam się rozstać. 

Kocham układać. Litery, schematy czy gry-układanki. Dokładając do niej elementów, musimy zaczynać wszystko od nowa. Dopasowywać do siebie kolory i momenty.  Skojarzenia wielu rzeczy i spraw spotykają się w znanych tylko nam miejscach. Oddzielić należy te, które są czystym pozytywem, od tych, które powodują złe/smutne emocje. Żeby były wymarzonym croissantem migdałowym/pistacjowym* z kawałka kejka i rozmową o pozytywnych szczegółach życia motyli.
Jest jesień. A ta, jakoś moja ulubiona. 


*niepotrzebne skreślić


wtorek, 21 lipca 2020





Wpatruję się w niebieskie światło, które tworzy nieładne kreski zmarszczek, nie takich, co powstały od śmiechu na całe gardło. Dziś nie słychać tego śmiechu. Są tylko urocze uśmiechy, kiedy znów złapię, jak upartego komara, myśl o Nim w mojej, pływającej ponad linią horyzontu, głowie. Próbuję tworzyć skomplikowane konstrukcje zdań, zastanawiając się nad każdym słowem, literą, przecinkiem i kropką. Jednym pisanie przychodzi z łatwością, budując wszechświaty, równoległe rzeczywistości, pokazując różne sprawy ze swojego punktu widzenia, nazywają siebie pisarzami / poetami / kimś kto pisze, nieistotne szczegółowe określenie. Drugim, każde stuknięcie w klawisz, naciśnięcie wybranej podświadomie litery, sprawia wiele trudu, a ważenie słów odbywa się z doskonałą dokładnością, empatycznie i dosadnie testując, co słowa napisane sprawią. Są też tacy, którym słowa wylatują z ust czy z głowy, niczym seria pocisków z broni maszynowej. Gubią po drodze sens i wypadają z kontekstu, nie trafiając zupełnie do wymierzonego celu. Nagła cisza sprawa, że czuję się głucha. W jednej chwili odebrałam sobie słuch, a głos zabrał się razem z nim i odszedł, zostawiając mnie samą w ciszy. Cisza pozwala usłyszeć siebie, swoje własne bicie serca i oddech próbujący je spowolnić. Cisza pozwala łączyć w głowie wszystkie rodzaje pisania i tworzyć grafomańskie hybrydy. Cisza pozwala przetrwać największe burze i deszcze.
Łączę kropki, wpatrując się w niebieskie światło, tworzę rysunki rzeczywistości, w której nie ma miejsca na spełnienia.

sobota, 18 lipca 2020

późne wieczory lipcowe





Chciałbym wiedzieć co myślisz. Już kiedyś Ci o tym mówiłem. Możemy dzielić te myśli, możemy dzielić między sobą nasze wyobrażenia o sobie, nasze wyobrażenia o Nas. Bo gdyby to był film, miałby bardzo dobre ujęcia i genialny soundtrack. Dodając do tego miliony splecionych ze sobą szczegółów, zagęszczających powietrze detali, widzę w tym niebezpiecznie przyjemną historię. Widzę dreszcz, który czujesz. Cała reszta nie ma znaczenia. Odgoniłbym niby-muchę, żeby lekko przypadkiem dotknąć Twojej  dłoni, Twoich włosów. Odleciałaby, odczepiłaby się - wredna, a mnie zostawiłaby w tej sekundzie i trwałbym w niej tak długo, żeby się mocno zapisała w pamięci. Wyszedłem na chwilę z codzienności. Przejechałem miasto wzdłuż, po drodze gubiąc się w myślach kilkakrotnie zmieniając ich trasy. Pomogłaś mi trafić, znaleźć drogę do siebie. Szepcząc i podpowiadając, niczym stworzony dla zagubionych program nawigacji GPS, czułym ciepłym głosem.
I znalazłem, przeniosłem się dekady wstecz, miałem znów naście lat, czekałem na Ciebie tak długo, że zdążyłem myślami cofnąć się do moich  wspomnień 
pierwszych zauroczeń.  I byłaś. Cała Ty. W kwiecistej sukience, lekko zakłopotana, zmęczone błyszczące spojrzenie i usta... miałaś takie piękne usta, które miały satynowy połysk i śliczny uśmiech. Te chwile mijały z prędkością światła. Twoje słowa przelatywały przeze mnie szybko i zostały zapisane w chmurze mojej świadomości - a ja, analizowałem to, co widziałem. Mimowolnie chciałem zapamiętać każdy szczegół, przyglądałem się bezwstydnie, dopiero po chwili zauważyłem delikatny dekolt, który sprawił że nagle dostrzegłem w Tobie bardziej kobietę niż dziewczynę. Potem przez głowę przechodziły mi niebezpieczne myśli, błądzące po nieodkrytych chęciach sprawdzenia i smakowania innych światów. Człowiek to odkrywca, to jego natura. Czy walczyć z nią, czy dać się ponieść w nieznane?