niedziela, 17 listopada 2013

/b e z t y t u ł ó w/



byłam pewna, że nic więcej nie trzeba, a jakże się myliłam. bo ze zrodzonych uczuć powstają w każdym z nas emocje, których chronimy jak zaczarowane skarby. chciałabym czasami stanąć z boku i zastanowić się, co się dzieje, spojrzeć i móc ocenić bez-impulsywnie.
gruboskórność zgubiłam w pewnym miejscu, tuż obok niepewności wisi w szafie. próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości przesuwam suwakami mieszając emocje i rozsądek z rzeczywistością. nie sądziłam, że wszystko się pomiesza. wirujemy przy 700 obrotach, jak automat w domu każdej perfekcyjnej pani, a tutaj przyszło nam pogodzić się z nie-idealnym wyobrażeniem o nas samych w sobie i nas jako-takich, dla innych. jestem złożona z wielu przenikających się warstw. znając je wszystkie dobrze wiem, co zależne jest od czego. uciekam tu od rozmów, bo czuję zagrożenie, w końcu ciężko było znaleźć się w tej życiowej dżungli. ale to nie wszystko, to nie koniec, nie można na tym poprzestać. codzienność, szczególnie taka wspólna to ciężka praca. nad sobą, nad tą drugą osobą i rzeźbą, perfekcyjnych dwóch różnych części, dopasowując je i spajając, próbując i nie przestając.


niedziela, 25 sierpnia 2013

/z życia wzięte/


mam ochotę ci trochę opowiedzieć o sobie. to trudne zadzwonić, jakby nigdy nic, przedstawić się i wypaplać pół kasy z doładowania, opowiadając coś do nic nie rozumiejącej ściany. zastanawiasz mnie. pędząc rowerem przez miasto, truje mnie jedna wiadomość, której 'prawie' nie zauważyłam. truje mnie dzięki tym wielu wiadomościom, których nigdy nie wysłałam, aż do czasu, gdy urwałeś pętelkę ze swojego zestawu słuchawko-kubkowego rozwiniętego między naszymi blokami. czasami się mówi: "trudno" i drepcze się dalej, ale dlaczego jest ZAZWYCZAJ tak, w ten sposób, że potykamy się o siebie i nie wiadomo jak, staramy zwrócić uwagę, chociaż wcześniej ją odwróciliśmy z premedytacją?

/z życia wzięte/

wtorek, 23 lipca 2013

get high





pamiętam, jak niezgrabne poszukiwania, pewnej zwariowanej nocy, zakończyły się sukcesem. i to nie jednym, nie umiem ich zliczyć, świat kręcił się w tańcu i biegł przed siebie nie znając jeszcze drogi. mocno trzymając go za rękę śmiałam się wśród śpiących uliczek pięknego, nocnego miasta. 

kiedy coś, czego się nie spodziewamy, albo coś, na co nie liczymy, w co wątpimy, dzieje się to i wprawia nas w kosmiczny zachwyt, przypadkowość. 

i mamy teraźniejszość, która zupełną odwrotnością przeszłości jest. a podekscytowanie spędza sen z powiek, działając lepiej niż nie jedna mocna, czarna kawa. 

niedziela, 21 lipca 2013

b ae d









może czasami brakowało mi tych wieczorów, kiedy mogę być sama dla siebie, tylko w moim własnym, przytulnym półświatku, spowitym ze słów. dzisiaj, paradoksalnie, nie brakuje mi tego. nie brakuje mi siebie. dość już mam nie-dzielenia się z nikim sobą. zbyt pełna jestem pływających we krwi uczuć, przylepiających się do czerwonych ciałek w kształcie owocowych landrynek. zamiast upału, roztapia mnie klimatyczna tęsknota. suche, gorące noce nie pozwalają szybko zasnąć. trudno znaleźć sobie zupełnie inne, nieznane miejsce, kiedy dane jest mi być w przestrzeni, którą znam na wylot. przez to tracę dystans, zespalam się w nierozłączną jedność z 'nie moim' życiem.

najlepszą ochroną jest atak. wybij mi to z głowy.

środa, 5 czerwca 2013

jedną nogą.

  

 jedną nogą jestem w swoim nowym świecie. stoję w rozkroku pomiędzy starym a nowym i beztrosko cieszę się w tej pozycji czekając i czując jak upływa czas na mojej twarzy. coraz więcej włosów na głowie mam. ta niewidzialna siła, która pcha mnie na przód sprawia również, że nie muszę wcale dużo i długo spać. że czasami wystarczy mi tylko śniadanie i szklanka wody zamiast napoju z konserwą. i że chcieć, to też móc, jeśli tylko 'chcieć' nie jest pustym słowem, ale przesyconym czynem. liczę na siebie, bo czuję się dobrze w punkcie, gdzie stanęła moja prawa noga. tak, prawa, bo bardziej stabilna, mocna. wszystko zależy od pierwszego kroku. cierpliwie czekam abym mogła śmiało i dumnie przenieść lewą nogę, dorównując ją do drugiej.
   

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

za bardzo...

   w jej oczach tańczą zagubione jak ona sama łzy. nie umie odpowiedzieć na zadawane pytania, bo czuje wewnętrzny ścisk i suchość w gardle. wezbrany jak przypływ mętlik w głowie uderza w nią jak morska fala w lichy falochron. ukrywając się pod ciepłą kołdrą spędza popołudnia marnując nieodwracalnie czas, który przydałby się na ogarnięcie całego bałaganu jaki sobie sama narobiła w życiu. jak ma się dzielić swoją beznadziejnością, skoro na liście swoich obowiązków jest zawsze ostatnia? kiedy już zaczyna myśleć 'tylko o sobie' - bywa za późno. tym razem pewnie zabraknie nawet jednej, małej deseczki ratunkowej, która pomogłaby wydostać się na brzeg. skrupulatnie chowając swoje nieznośne uczucia i emocje, pędzi z uśmiechem przez miasto. mimo, iż życie przekonało ją o tym, że ładunki wybuchowe w końcu eksplodują, nadal nie potrafi zajmować się nimi na świeżo i szybko rozbroić to czyhające niebezpieczeństwo. trudno - saperką nie zostanie. 
   to on nie pozwala jej być czasami małą bezbronną dziewczynką. wszystko, co o niej wie, sprowadza się do osoby bardzo silnej młodej kobiety, która zawsze ze wszystkim daje sobie radę. takie kobiety nigdy nie zaufają, kiedy nie da im się komfortu bezpieczeństwa, pewności i stałości. skoro ona tego nie miała, czy właśnie tego oczekiwała od mężczyzny jej życia?

czwartek, 25 kwietnia 2013

złożoność wypowiedzi.

czasami niewielkie, krótkie zdania zwierają w sobie wiele znaczeń. wszystko zależy od tego, ile chce z nich wyczytać czytelnik. chciałabym znów pisać swoje krótkie zdania. żeby czasami mógł je ktoś wyczytać spomiędzy tych wszystkich pospolitych słówek. między jednym obowiązkiem, a drugim. w celu sprawdzenia, co u mnie albo żeby trochę odpłynąć? zgromadziło się w mojej głowie sporo niewypowiedzianych słów. zdaję sobie sprawę, że jestem jednym z wielu ludzi, którzy nie umieją mówić. mimo, iż pustki w głowie nie miewam, zawsze obawiam się tego pierwszego zdania, słowa, zgłoski. trudno mi wyjść z siebie i zobaczyć te słowa na własne oczy. trudno mi też przekazać to, co powinnam za pomocą słów. trudno mi mówić. zwykle szepczę - rzadko słyszysz. niemniej jednak mam taką uspokajającą pewność, że wiesz. wiesz o tym wszystkim, co zburzyło dotychczasowe poglądy. myślę, że wiesz jak sprawiasz, że czuję spełnienie. nie masz pewności i wszystko buja w obłokach, ale zwykle miewam wątpliwości a niezdecydowaniem pachnie każdy poranek. 

dlaczego zatem posiadam wiedzę taką, że mogłabym z tobą wszystko?

poniedziałek, 11 marca 2013

spadaj Zimo!




zima ma - już tylko niecałe - dwadzieścia dni, żeby sobie stąd spadać na dobre. raz mnie oszukała, ale całkiem jej się nie dałam, mając gdzieś w przestrzeni kolorowej torby jakąś czapkę i parę rękawiczek. ten dzisiejszy śnieg mógł spaść w wigilię Bożego Narodzenia, a nie po pierwszej przedwiosennej odwilży. czekamy na słońce, krótkie sukienki i uśmiechy pięknych kobiet o rozpuszczonych przez wiatr włosach. stęsknieni tymi wszystkimi bardzo długimi dniami, przepełnionymi wszystkim, co wiosenne.

rower już za chwilę będzie gotowy do codziennych podróży na uczelniane zajęcia, do pracy i wszędzie gdzie poniosą pedały i nie zawiodą hamulce. zamienić wszystkie dotychczasowe plany i marzenia w rzeczywistość. ze szczęścia zwariować za każdym razem!







poniedziałek, 4 lutego 2013

gorzki nastrój i brak miejsca.




   nie umiem sobie znaleźć miejsca. wszystko dookoła jest takie zimne i niewygodne. nie słychać drugiego oddechu tuż obok, nie walają się wszędzie jakieś obce sprawy i rzeczy. wszystko przeszkadza. zbyt wielkie łóżko, niedowieszona zasłonka i nocnych kierowców szum z ulicy. niewytłumaczalnie gorzki nastrój, niespodziewany powrót szarej rzeczywistości, nagły brak kogoś, kto powoli wrasta w tę tętniącą ciepłem skórę, w myśli każde i namiętne tylko pocałunki. 
   

 



sobota, 12 stycznia 2013

niebezpiecznie wręcz.



   


       to niesamowite, że każdy jest w stanie wykorzystać słabe cechy charakteru drugiego człowieka. zwracając uwagę na cudowne przysłowie, "daj palec, a weźmie całą rękę", nie sądzę, by to był dobry zwyczaj współczesnej ludzkości. mimo to, myślę również, że takie zachowanie nie jest świadome. nie jest niczym zaplanowanym. jest po prostu wyuczonym schematem egoistycznego wychowania. powinnam postawić jednoznaczną diagnozę tego przypadku, ale jak zwykle próbuję bronić winowajcę swoimi rozważaniami, jak zwykle. 
*
      zasypał mnie śnieg i zmienił się w cienką, lodowatą powłokę, która zatrzymuje w miejscu moje wszystkie czynności życiowe. niebezpieczne myśli toną w głowie i kołyszą do snu, jak niejedna kołysanka. zamarzłam od wewnątrz już i nie mam pewności, czy ten stan znowu minie. 
*
       moja wrażliwość nie spełnia kryteriów w antropometrii. a mimo to wciąż celujesz w sam jej środek, zupełnie za każdym razem trafiając w centralny punkt. ale jak to się mówi, zazwyczaj na najłatwiejszych zadaniach robi się najgłupsze błędy.

                      









niedziela, 6 stycznia 2013

czasu mijanie.







nie liczę dni, bo wiem, że nadejdzie taki dzień, kiedy powiem, że nie mogłam /że nie mogę się doczekać. nogę zakładam na nogę, przekładam co sekund pięć w inną stronę kierując stopę. wiercę się nocą, gdy gwiazdki migocą i proszą, i błagają o mój sen. podniecenie niszczy zmęczenie, senność uchodzi po kawie, czekoladą przegryzioną suchą spróchniałą wargą. nerwowy zegar nie chce puścić minut w obroty, robią coraz rzadsze piruety wszystkie wskazówki, zdają się być bardziej leniwe niż zawsze. nie trzeba marnować czasu na mierzenie czasu. bo zawsze mamy czasu za mało. na zadania, na siebie i na zgrabne zawsze ciało.