wtorek, 7 grudnia 2021

#163

 


Nie jesteśmy już tacy młodzi, a poznaliśmy się jak dzieciaki z liceum. Niby nie ma w tym nic z romantyzmu, ale zobacz... umiem kolorować. 
Wymienię, na przykład, pięć oddalonych od siebie w czasie punktów, w których mieliśmy się spotkać, ale nie wyszło. Nie udało się, bo albo nie było Ciebie tam, gdzie być powinieneś. Albo nie było mnie, tam gdzie być powinnam. Wyszedłeś wcześniej zanim ja się pojawiłam. Spóźniłeś się, a ja już wyszłam. I mijaliśmy się pewnie, ale to już banał, jak w tym wierszu Szymborskiej. Aż w końcu, przypadkiem oklepanym, znajomi znajomych witają nas ze sobą. W miejscu, do którego nie chodziłam zbyt często. W trio piękniejszych ode mnie kobiet. Najpiękniejszego wieczoru czerwca 2021. 
Częściej ubieram się w radość. Rozwiązuję wątpliwości. I po prostu, przez to, że polubiłam siebie, akceptuję wszystko to, do tego mogłabym się przyczepić. Szkoda czasu. Krążymy sobie między sobą, a naszymi osobnymi bytami, obserwując i próbując zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. 
A teraz ja, uczę się nowego alfabetu i języka. Pełnego czułości, troski i spokoju.

niedziela, 24 października 2021

tekst, którego nigdy nie przeczytam.




Gromadzony od kilku tygodni stres, zamiatany pod dywan codzienności, w końcu trzeba było posprzątać. Wczoraj o 23:35 rozpłakałam się. Tak, jak powinnam to zrobić kilka tygodni temu. Z bezsilności. A raczej z powodu wchłonięcia wszystkich niebezpieczeństw życia w krwiobieg, tak sobie pływały i brudziły piękną czerwień niezbędności. Powodowały spustoszenie w wielu obwodach. Bezsenności, złość i niezdiagnozowany smutek już znalazł swoje powody. 

Zawsze zastanawiam się dlaczego przyjmuję ten sam schemat. Ubieram się w szczelną zbroję i władam mieczem dopóki nie padnę ze zmęczenia w walce z niewidocznymi wrogami. Nawet nie widzę, gdzie mam celować, "kogo" uderzyć, "komu" utrzeć nosa. A w tej zbroi trudno o swobodę w poruszaniu się. Dlatego czasem szwędam się, gubiąc cel i znajdując zastępcze, bezsensowne. 

Nie umiem pokazać, a czasem tonę i nie mogę oddychać. Mimo, że panuję nad wszystkim w miarę stabilnie, to odbija się to wszystko potem niezłą czkawką. Nie mam wtedy blasku, uśmiech tylko od niechcenia, bo zmęczył mnie ten stres. Nie mam wtedy ani siły ani ochoty, żeby dosięgać tych oczekiwań świata zewnętrznego. A świat, przyzwyczaił do tego, że trochę wstyd zapomnieć zadbać o siebie. Zła jestem na to bardzo, bo trochę trwało, żebym się od tego uwolniła. 

Oglądam siebie codziennie, z mojej perspektywy. Nigdy nie poznam innej, więc nie jestem w stanie porównać ocenie tych różnorodnych spojrzeń. Wszystko, co się dzieje, maluje i kształtuje się we mnie. Widać to wszystko, gołym okiem. 


tekst nie został przeczytany powtórnie.
i nie zostanie edytowany, nawet jeśli ma błędy.
bo nigdy go nie przeczytam. 

niedziela, 26 września 2021

dostęp do wrażliwości.


#92

pewnego dnia spotkali się, żeby porozmawiać.
chciałabym móc opisać sytuację tych dwojga z każdej strony, ale nie jestem w stanie. tamten moment w jej życiu uległ deformacji. nie jestem  wstanie sobie wyobrazić, jak on zapamiętał tamten moment.
jak na sierpniowy wieczór było bardzo zimno, ten wiatr przypominał jej jesień. obydwoje, wymieniając uprzejmy small-talk mieli wrażenie, że coś za szybko się kończy.
snują mi się w głowie jakieś romantyczne aluzje, bo przecież to dopiero się zaczęło, a już miało minąć, tak nagle? niby rozmawiali o pogodzie, ale gdzieś pomiędzy tymi szeleszczącymi słowami pojawiały się poważne skojarzenia z sytuacją tu i teraz.
próbowała zachowywać się normalnie, jak zwykle kiedy się spotykali. nie da się jednak ukryć emocji.  czekała na moment, w którym usłyszy, że: to nie to, albo po prostu, jak zwykle, nie jestem gotowy na relacje. przed spotkaniem miała czas na przemyślenia, na złość, na przyzwyczajenie, na pogodzenie się z trudną rzeczywistością takiej dziewczyny, jak ona. lekką ręką, bo postanowiła wcześniej, że nie będzie starać się o czyjąś uwagę, odpuściła.
tak, odpuściła. to po co ta rozmowa, to spotkanie?
może dlatego, że w przyszłości mają między sobą dużo możliwości kontaktu, niezależnie od siebie. a dorośli ludzie powinni rozmawiać i wyjaśniać, co zaszło, zamiast unikać kontaktu. zresztą to, że ją polubił to wiedziała. w głowie snuła usprawiedliwienia czy ułaskawienia pod jego adresem, skupiając się nad złożonością jej życia i zakorzenionymi głęboko kompleksami. 
nie sądziła jak inna może być rzeczywistość. 
rozmawiali, a raczej to on pytał, a wiatr rozwiewał jego wątpliwości. bez szczegółów omawiali każdy wątek, który rodzi niejasności na początku takiej relacji. czuła się tak, jakby była w równoległej rzeczywistości i ktoś pokazuje jej jak mogą wyglądać takie sytuacje.
jak to nazwać inaczej niż rozmową? 
zaskoczenie powodowało mętlik w jej głowie. nie rozumiała do końca co się dzieje. nie było euforii, tylko ciekawskie spojrzenie na to, co będzie. nieśmiało zajrzała do środka, lekko uśmiechając się podała rękę. rozmawiali jeszcze długo. rozmowy zmieniały wymiary. rozmowy, wiadomości, telefony.
cierpliwe, ciekawe i czułe.

tak zdecydował, że chciałby otrzymać dostęp do jej wrażliwości. 
a ona stała się kolekcjonerką zdumień.


tekst inspirowany cytatem: "Pojawił się w waszym świecie ktoś, kto otrzymał dostęp do waszej wrażliwości" Joanny Okuniewskiej


 

środa, 18 sierpnia 2021

stan łaknienia

 



myślałam dziś dużo o tęsknocie, o samotności i o wracaniu do miejsca, w którym ktoś na Ciebie czeka. na co dzień próbuję analizować sobie to wszystko w pozytywnych tylko aspektach. czasami wychodzi, dziś mniej. dziś zobaczyłam tę tęsknotę i doczekanie w jednym spojrzeniu. nie patrzyłam wtedy w lustro. było nas dwoje i nanosekundy spojrzenia, które zbierały mikro-znaki zmian, błyszczące oczy i ten spokojny, uroczy uśmiech. wyrwane czułości, które pewnie nic nie znaczą. tak niewielkie, choć chciałabym z nich upleść coś, powielić, zwieloktornić i potwórzyć. robię to w myślach. dodaję-odejmuję. idę dalej i się cofam. dobrze wiem, że co powinnam teraz. czas wrażliwości, zmiękczenie cząstek mózgu powoduje słabość i wyzwala ten stan łaknienia.

czy chcę "żeby mi, po prostu, było ciepło, po prostu"?
czy chcę czuć ciepło, być ciepłem i dawać ciepło? 

czwartek, 22 lipca 2021

kot, jaki jest, każdy widzi

 


*myślę, że byłeś idealny. dopasowany w każdym calu. zaczynając od fundamentów, kończąc na suficie. perfect match. uszy, które z przyjemnością słuchają i przenoszą ważne sprawy dalej, do myśli, pilnując, by nie zbłądziły w czasie tej krętej drogi. oczy, które zawsze wszystko potrafiły dostrzegać, nawet najmniejsze szczegóły i zmiany. ręce, które pozwalały czuć się dobrze i bezpiecznie, a jeden dotyk znaczył więcej niż miliony wyklikanych tutaj słów. myślę, że lubiłam robić z tobą wszystko. wycinam sobie w głowie najmilsze wspomnienia: wspólne zakupy, hektolitry kawy, prawie bezsenne noce, kilometry, sekundy muzyki. zawijam na palec jeden kosmyk włosów, zwilżam usta i się uśmiecham. wydaje mi się, że tylko ty znasz ten język. mówiłeś nim całkiem płynnie i bardzo szybko okazało się, że znamy go prawie tak samo. czas wspólnie spędzony pozwolił wejść na poziom perfect, albo i wyżej. zamknąłeś w piwnicy mojego wewnętrznego krytyka, a dzięki temu teraz codziennie się uśmiecham. empatia miesza się z asertywnością i zdecydowaniem, bo tak, ja wiem już czego chcę. a jeszcze lepiej wiem, czego nie chcę. próbuję jeszcze nie zapomnieć, ale tylko po to, żeby pamiętać na co zwrócić uwagę. pamięć mam dobrą, jak kot. zapominam to, gdzie odłożyłam klucze, ale nie zapominam tego, jak ktoś zrobił mi przykrość. 

*myślę, że byłeś idealny. a nie, jednak to tylko moje wyobrażenie o tobie.





skąd kot? : atozaatar.com

poniedziałek, 21 czerwca 2021

kruchość odpuszczania


jesteśmy wykresami, na których sinusoidalne linie pokazują, w jaki sposób potrafimy działać na siebie. każdy z nas nadaje na innych falach, stąd pojawiają się i znikają punkty wspólne. na podstawie zjawiska, które znawcy stali konstrukcyjnych pieszczotliwie nazwali kruchością odpuszczania, wyjaśnić można to, co często dzieje się na poziomie ludzkich afiliacji. tak właśnie jest w relacjach: działamy temperaturą, hartujemy a następnie odpuszczamy. z tym, że w fizyce temperatura odpuszczania jest wyższa, niż ta, która towarzyszy odpuszczaniu w życiu i niestety, nie ma w nim regulacyjnych norm. odpuszczanie po hartowaniu ma na celu podwyższenie właściwości plastycznych i udarności do poziomu właściwego dla materiałów konstrukcyjnych, co uzyskuje się przez odpowiedni dobór temperatur. gdyby właśnie tak podejść do intuicyjnie przeczytanych między wierszami znaków i zapachów? gdyby rozebrać na części pierwsze techniczne zagadki stali i wkomponować w nie dwoje zagubionych, nie wiedzących czego chcą ludzi, którzy nad wszystko chcą być słuchani, przytulani, zaspokajani i świadomi braku samotności, wyzbyci poczucia osamotnienia? 
chłodzenie po wygrzaniu przy temperaturze odpuszczania powinno być wolne, aby uniknąć powstawania naprężeń. daj im cierpliwość, bo w momentach wzruszenia i złości, nostalgii i euforii, właśnie jedno-drugiemu chce to powiedzieć. tłumaczyć i pomagać, słuchać i mówić, wyjaśniać i prostować. podobno nie każda konstrukcyjna stal stopowa ulega tym procesom. są takie, które przejawiają niemożliwe uzyskanie odpowiedniej jakości wyrobu. stopień rozwoju określonego rodzaju kruchości oraz zakresy występowania dla tej samej stali są zmienne. wpływa na to wszystko na zewnątrz i wewnątrz. schematy, pojawiające się już nie robią wrażenia, weszły głęboko, w atomach pierwiastków się chowają i zostaną tam na zawsze, malując na twarzach zainteresowanych miny zmieszane. 
będąc konsekwentnym w odpuszczaniu, można po prostu odpuścić. bo stal, choć potrafi być miękka, gorąca i plastyczna, może zmienić zupełnie swoją formę - stać się czymś innym, być gdzieś indziej. rozpaść się na miliony, małych skaczących siłą grawitacji kulek, które rozpierzchną się w nieokreślone kierunki i ślad po nich zaginie zupełnie. 

tekst inspirowany wykładem z zakresu inżynierii materiałowej

sobota, 24 kwietnia 2021

nadinterpretacja

 samotność 

Perły są piękne, nieregularne, kobiece i ukrywają się jak skarby w muszlach, w ciemnych głębinach pięknych oceanicznych kolorów. Z oceanem dziś kojarzą mi się jedne oczy i ich wzrok, w który mogłabym wejść jak w zimną wodę - powoli, przyzwyczajając się i tracąc czucie, by poczuć głębiej. Przestrzeń, która się rozprzestraenia - rośnie wielkość małych rzeczy, uciska każdy mały szczegół. Cisza jest nie do zniesienia, wypełniam ją pętlą słów, które wbijają się w pamięć i zawsze zostaną znakiem tego czasu. Czasu rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, rozumienia każdej cząstki w odosobnionej, cichej i pustej przestrzeni. Nie próbuję określać siebie przez pryzmat drugiej osoby, jestem jednostką. Jednocześnie będąc sobą, jestem niczym: Jestem niczym, a więc mogę być wszystkim. Kawa rozlewa się w przestrzeni układu krwionośnego. Dziś rano, jak zwykle, przebłysk pytania docierającego do mnie z drugiej strony łóżka: "Kawa?" 
Wolność jest tylko wiatrem we włosach. Czystość we łzach się zawiera, moje idee wystawione na słońce, wychodzę czasem z siebie, żeby zobaczyć to tak, jak ogląda się platońską jaskinię. Możliwości jest tak wiele, jak kolorów w próbniku kolorów RAL. Śmiejąc się, w myślach wyciągam do niego ręce, choć nie wiem jeszcze jaki będzie miał kolor. ...wyciągam ręce do tysiąca moich wspaniałych przyszłości. Fale regularnie obmywają piaszczyste plaże, wilgotności krótkotrwałe zostawiając ziarenka. Jestem sama, jestem silna. Samotność chroni mnie. Bo kiedy pozwolisz przyzwyczaić się do czyjejś obecności, to jesteś tarczą, w którą rzuca się noże, trafiło mnie kilka razy, drasnęło zaledwie, ale trochę już się goi. Najbardziej bolą takie rany, które zadaje ktoś, kto miał być.  Jestem. Mam osobowość, ocean wrażliwości, a na szyi nadal kawałek nieba w postaci drogi mlecznej. Słodkiej, jak czekolada.

tekst to nadinterpretacja wiersza "Samotność" Anny Świrszczyńskiej 

poniedziałek, 4 stycznia 2021

lepiej?


 


budzi się w nocy/nad ranem, ukradkiem wpatruje się w jego śpiącą, spokojną twarz. wpadają jej do głowy inne określenia niż te opisujące jego urodę. bo podobał jej się. bardzo. twarz, oczy, włosy. uśmiech, ciało, ruch. myślała o tym, co kryje się za tą warstwą atrakcyjności. mieszanka osobowości, która intryguje i nie pozwala zapomnieć o sobie ani na chwilę. widzi go łagodnie śpiącego, delikatny oddech podnosił jego ciepły brzuch, a wplątując się dłonią w dłoń, zaciskał ją jakby chciał przytrzymać jej uwagę i zwątpienie. widzi jego pożądanie, od samego wejścia czuje na sobie jego zdecydowany, męski wzrok. nie każdy tak potrafi spojrzeniem budować napięcie. daje się jej przytulać, kiedy jest mu źle. mężczyzna pokazujący swoją słabość? daje jej to siłę i poczucie, że jej obecność jest niezbędna. nigdy jej tego nie powie, nigdy nie przyzna się do tego. ona to czuje, włączyła wszystkie czujniki łapiące niewerbalne hasła i sygnały. a on ma radar na nią i jej emocje, gdzie go sprzedawali? przeczytał instrukcję. nie chodzi na skróty. a ona to wie i boi się, że nie będzie tajemnicą, do odkrywania zagadką. boi się też bycia niewystarczającą, choć ma świadomość, że to zależy głównie od niej. ktoś kiedyś zdusił ją jak robaka, a jej pewność siebie wrzucił do śmietnika. próbuje oddzielać, murem zasłania się od porównywania i dobiegania do jakiejś wyśnionej, niedostępnej wersji siebie. jesteś fajna, ale mogłabyś być... nie, nie mogłaby. będzie sobą. nie zrezygnuje z siebie, bo walczy o siebie bardziej niż o innych, bardziej niż kiedykolwiek. wspólny czas to egoistyczna dawka endorfin, którą ciężko zażywać w inny sposób, suplementacja nie wystarcza. nie można też przesadzać. chociaż jakoś inaczej smakuje jej kawa, z nim. lepiej?