myślałam dziś dużo o tęsknocie, o samotności i o wracaniu do miejsca, w którym ktoś na Ciebie czeka. na co dzień próbuję analizować sobie to wszystko w pozytywnych tylko aspektach. czasami wychodzi, dziś mniej. dziś zobaczyłam tę tęsknotę i doczekanie w jednym spojrzeniu. nie patrzyłam wtedy w lustro. było nas dwoje i nanosekundy spojrzenia, które zbierały mikro-znaki zmian, błyszczące oczy i ten spokojny, uroczy uśmiech. wyrwane czułości, które pewnie nic nie znaczą. tak niewielkie, choć chciałabym z nich upleść coś, powielić, zwieloktornić i potwórzyć. robię to w myślach. dodaję-odejmuję. idę dalej i się cofam. dobrze wiem, że co powinnam teraz. czas wrażliwości, zmiękczenie cząstek mózgu powoduje słabość i wyzwala ten stan łaknienia.
czy chcę "żeby mi, po prostu, było ciepło, po prostu"?
czy chcę czuć ciepło, być ciepłem i dawać ciepło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz