sobota, 23 czerwca 2012
pomarańcze i trawa
"pomarańcze i trawa"
czas roztopił większość wspomnień. ale nie te, które nigdy nie powodowały u mnie innej reakcji niż uśmiech. upał i zmęczenie skłoniło mnie to rozgarnięcia spośród miliarda wspomnień tego jednego, jedynego zimowego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na parapecie i paliliśmy. miałam tylko uśmiech i twoją niebieską bluzę na sobie. chowałam lodowate stopy w uścisku twoich dłoni, a ty tuląc się całowałeś moje zimne kolana. czekaliśmy na spadające gwiazdy, opowiadałeś mi o nocnym niebie poszukując Wielkiej Niedźwiedzicy pośród niezliczonych małych punkcików miliony lat świetlnych stąd. byliśmy wtedy tak niewiarygodnie blisko, jak nigdy wcześniej i nigdy później. zapach i smak tych trzech miesięcy kojarzy mi się z pomarańczą i słodkim słońcem, w którym dojrzewała, by potem trafić niefortunnie w któreś z naszych zakochanych ust. leżąc po trawie wtulona w twój lewy bok, nie mogłam chcieć niczego więcej.
choć próbowaliśmy odszukać jakiejś powrotnej drogi, jakiegoś zaczarowanego skrótu przez dziurę w podłodze, nic nie znaleźliśmy, wciąż wspomnienia są tylko wspomnieniami. a wszystko co między nami, wciąż pozostaje niedokończone i niezakończone.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz