Wpatruję się w niebieskie światło, które tworzy nieładne kreski zmarszczek, nie takich, co powstały od śmiechu na całe gardło. Dziś nie słychać tego śmiechu. Są tylko urocze uśmiechy, kiedy znów złapię, jak upartego komara, myśl o Nim w mojej, pływającej ponad linią horyzontu, głowie. Próbuję tworzyć skomplikowane konstrukcje zdań, zastanawiając się nad każdym słowem, literą, przecinkiem i kropką. Jednym pisanie przychodzi z łatwością, budując wszechświaty, równoległe rzeczywistości, pokazując różne sprawy ze swojego punktu widzenia, nazywają siebie pisarzami / poetami / kimś kto pisze, nieistotne szczegółowe określenie. Drugim, każde stuknięcie w klawisz, naciśnięcie wybranej podświadomie litery, sprawia wiele trudu, a ważenie słów odbywa się z doskonałą dokładnością, empatycznie i dosadnie testując, co słowa napisane sprawią. Są też tacy, którym słowa wylatują z ust czy z głowy, niczym seria pocisków z broni maszynowej. Gubią po drodze sens i wypadają z kontekstu, nie trafiając zupełnie do wymierzonego celu. Nagła cisza sprawa, że czuję się głucha. W jednej chwili odebrałam sobie słuch, a głos zabrał się razem z nim i odszedł, zostawiając mnie samą w ciszy. Cisza pozwala usłyszeć siebie, swoje własne bicie serca i oddech próbujący je spowolnić. Cisza pozwala łączyć w głowie wszystkie rodzaje pisania i tworzyć grafomańskie hybrydy. Cisza pozwala przetrwać największe burze i deszcze.
Łączę kropki, wpatrując się w niebieskie światło, tworzę rysunki rzeczywistości, w której nie ma miejsca na spełnienia.
Łączę kropki, wpatrując się w niebieskie światło, tworzę rysunki rzeczywistości, w której nie ma miejsca na spełnienia.

