wtorek, 21 lipca 2020





Wpatruję się w niebieskie światło, które tworzy nieładne kreski zmarszczek, nie takich, co powstały od śmiechu na całe gardło. Dziś nie słychać tego śmiechu. Są tylko urocze uśmiechy, kiedy znów złapię, jak upartego komara, myśl o Nim w mojej, pływającej ponad linią horyzontu, głowie. Próbuję tworzyć skomplikowane konstrukcje zdań, zastanawiając się nad każdym słowem, literą, przecinkiem i kropką. Jednym pisanie przychodzi z łatwością, budując wszechświaty, równoległe rzeczywistości, pokazując różne sprawy ze swojego punktu widzenia, nazywają siebie pisarzami / poetami / kimś kto pisze, nieistotne szczegółowe określenie. Drugim, każde stuknięcie w klawisz, naciśnięcie wybranej podświadomie litery, sprawia wiele trudu, a ważenie słów odbywa się z doskonałą dokładnością, empatycznie i dosadnie testując, co słowa napisane sprawią. Są też tacy, którym słowa wylatują z ust czy z głowy, niczym seria pocisków z broni maszynowej. Gubią po drodze sens i wypadają z kontekstu, nie trafiając zupełnie do wymierzonego celu. Nagła cisza sprawa, że czuję się głucha. W jednej chwili odebrałam sobie słuch, a głos zabrał się razem z nim i odszedł, zostawiając mnie samą w ciszy. Cisza pozwala usłyszeć siebie, swoje własne bicie serca i oddech próbujący je spowolnić. Cisza pozwala łączyć w głowie wszystkie rodzaje pisania i tworzyć grafomańskie hybrydy. Cisza pozwala przetrwać największe burze i deszcze.
Łączę kropki, wpatrując się w niebieskie światło, tworzę rysunki rzeczywistości, w której nie ma miejsca na spełnienia.

sobota, 18 lipca 2020

późne wieczory lipcowe





Chciałbym wiedzieć co myślisz. Już kiedyś Ci o tym mówiłem. Możemy dzielić te myśli, możemy dzielić między sobą nasze wyobrażenia o sobie, nasze wyobrażenia o Nas. Bo gdyby to był film, miałby bardzo dobre ujęcia i genialny soundtrack. Dodając do tego miliony splecionych ze sobą szczegółów, zagęszczających powietrze detali, widzę w tym niebezpiecznie przyjemną historię. Widzę dreszcz, który czujesz. Cała reszta nie ma znaczenia. Odgoniłbym niby-muchę, żeby lekko przypadkiem dotknąć Twojej  dłoni, Twoich włosów. Odleciałaby, odczepiłaby się - wredna, a mnie zostawiłaby w tej sekundzie i trwałbym w niej tak długo, żeby się mocno zapisała w pamięci. Wyszedłem na chwilę z codzienności. Przejechałem miasto wzdłuż, po drodze gubiąc się w myślach kilkakrotnie zmieniając ich trasy. Pomogłaś mi trafić, znaleźć drogę do siebie. Szepcząc i podpowiadając, niczym stworzony dla zagubionych program nawigacji GPS, czułym ciepłym głosem.
I znalazłem, przeniosłem się dekady wstecz, miałem znów naście lat, czekałem na Ciebie tak długo, że zdążyłem myślami cofnąć się do moich  wspomnień 
pierwszych zauroczeń.  I byłaś. Cała Ty. W kwiecistej sukience, lekko zakłopotana, zmęczone błyszczące spojrzenie i usta... miałaś takie piękne usta, które miały satynowy połysk i śliczny uśmiech. Te chwile mijały z prędkością światła. Twoje słowa przelatywały przeze mnie szybko i zostały zapisane w chmurze mojej świadomości - a ja, analizowałem to, co widziałem. Mimowolnie chciałem zapamiętać każdy szczegół, przyglądałem się bezwstydnie, dopiero po chwili zauważyłem delikatny dekolt, który sprawił że nagle dostrzegłem w Tobie bardziej kobietę niż dziewczynę. Potem przez głowę przechodziły mi niebezpieczne myśli, błądzące po nieodkrytych chęciach sprawdzenia i smakowania innych światów. Człowiek to odkrywca, to jego natura. Czy walczyć z nią, czy dać się ponieść w nieznane?