sobota, 22 lipca 2017

abominacja to nowotwór.

 



sama nie wiedziałam, że takie słowo istnieje. zazwyczaj, nie istnieją dla nas słowa, których nie słyszymy. słowa, które po raz pierwszy czytamy, są dla nas obce - jak nowotwory - czysto teoretycznie. 
nie pomyślałam tak nigdy, choć czasem wkurwienie rozrywa miękkość podszewki. nie pomyślałam, że mogłabym tak mu powiedzieć. tak prosto w twarz. i jak widać, prosto w serce. czy ono się czasem nie zatrzymało na ten moment? milisekunda na zmianę biegu. milisekunda, która wytworzyła rozległy krwiak, który krąży i uwiera ciasne tętnice. tylko czekać, aż znajdzie zbyt wąskie przejście i rozpruje cienkie, ciemnoczerwone witki. kto to pozszywa? 






poniedziałek, 17 lipca 2017

zapomnij o sobie




musisz się ustawić pod ścianą. bardzo blisko. piętami przylepić się do wewnętrznej przestrzeni, którą próbowaliście zbudować. musisz być silna. najlepiej zacisnąć wtedy pięści i plecami przylec jeszcze bardziej. scalić się z zimnym betonem, a jego surowość niech przenika przez Ciebie i wylewa się na twarzy. musisz być cicho. nie przeszkadzać nawet szelestem oddechu nocą, nie rozpraszać słyszalnego bycia jej serca, obok pod kołdrą. nie odzywać się. nie mówić. musisz milczeć. o wszystkim, co jest tu i teraz ważne, jak widać tylko dla Ciebie. nic, że masz w głowie milion słów, które mówisz do siebie, tak cicho, że nikt nie słyszy.

myślę, że wielu ludzi ratuje opanowanie. czasami mi tego brak. czasami ten szok bezmyślności zostaje na dłużej we mnie i zanim powtórzę tę mantrę spisaną powyżej, wryje się tak mocno, że tylko przeszczep mógłby to wyleczyć. mnie nic nie ratuje. nie mam dokąd iść, uciec, spierdalać.