piątek, 6 marca 2015
h a l o, czy dodzwoniłam się do normalności.
halo! nie śpię. a beznadziejnie pełny księżyc właśnie schował się za wielkim blokiem naprzeciwko mojego okna. już nie wlatuje tutaj jego łuna. nie zakłóca pracy mojego myślowego łona. coś się rodzi, a o takiej godzinie (jest prawie czwarta) to nic dziwnego. nic a nic. szkoda tylko, że plantacja mojego życia ma jutro założone (tzn. już dziś) działanie od siódmej. tak, tak, właściwie to za trzy godziny. tylko dlatego, że lubię z Nim jeść śniadanie. nie dlatego, że On je robi. nie dlatego, że jest przepyszne. warto zaczynać dzień od czegoś tak prostego, jak rozmowa. cała reszta to dodatek. a jutro/dziś wstając tak diabelsko wcześnie, mogę przyjechać, żeby tę najładniejszą chwilę w ciągu dnia celebrować.
to zabawne, że czasem nie wiem co mam napisać, chociaż myślę o tym za pomocą słów.
czasami przez to, że nie umiem słuchać i za mało mam słów, dzieje się. bardzo piękna i spokojna jest norma. i bardzo harmonijny ten stan, kiedy niczego nie trzymam w sobie i nie błądzę w zastanawianiu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz