środa, 2 grudnia 2015

Intuicja + nadzieja

   


Intuicja+nadzieja
To pierwsze zawsze gdzieś szepcze, za uchem w głowie. Mówi tak cicho, że czasem nie dosłyszysz ostatniej sylaby, a to zmienia zupełnie znaczenie niektórych uwag. Nadzieja pozwala na wiarę w to, co mało prawdopodobne.

Racja
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że zawsze ją mamy. Upieramy się w rozmowach, kłótniach i na forach. Każdy ma rację, rację według siebie. Według mnie jestem beznadziejnym organizmem. Biologicznie beznadziejnym organizmem. I według mnie, ja mam rację. Cicho przytakując wszystkim dookoła mam tę swoją rację głęboko w sobie i nie wchodzę w dyskusje o niej, nie rozmawiam, bo z tych rozmów na pewno byłoby wiele kłótni. W tym momencie, o tym zdaniu, też mam rację.

Oczekiwania
Na pewno kiedyś będzie dobrze. Na pewno kiedyś zmniejszę sobie oczekiwania, te wobec siebie. Na pewno kiedyś zrozumiem, że nie było warto stawiać sobie takiej poprzeczki. Wracając w przeszłość, kiedy nie spodziewałam się pokonać 150cm wzwyż - udało się to niejednokrotnie. A wiele innych, bardziej życiowych sytuacji wskazuje na to, że oczekiwania zwykle mnie zawodzą. Jak zwykle mam głowę podniesioną wysoko do góry. Nie z powodu zarozumiałości. Wpatruję się tylko w to, co sobie założyłam/wymyśliłam/czego się podjęłam. W to, czego nigdy nie uda mi się osiągnąć.

A to wszystko jest jak pragnienie, by jesienne liście nigdy nie spadły. Zawsze spadają.

poniedziałek, 23 listopada 2015

itakjużczasemjest



rozważność zabija romantyczność. dusi ją za chudą szyję, przyciskając do zimnej ściany. ostatnie jej oddechy widać w przeglądanych starych zapiskach o tym, jak to wybuchło. ponieważ każdy wszechświat zaczyna się od wybuchu, zawsze jest to spektakularny widok, nawet z perspektywy takiego czasu i doświadczeń poznania. a może powroty do tych słów, to tylko nadzieja na odnalezienie pomiędzy tymi słowami wyobrażenia, jakie miało się przed? oddzielenie wyobrażeń od rzeczywistości trwało tyle, ile zazwyczaj zakorzenia się w ludziach relacja. każemy się sobie domyślać, być zawsze po swojej stronie, nawet jeśli miewamy inne zdanie, pewnie dlatego wiele razy zawiodłam się na wyobrażeniach. na sobie. na mojej ufności i czystych marzeniach o uśmiechniętej codzienności. tak było, ale nie ma co liczyć na wzruszenia, na ckliwą intymność, na zaskakiwanie. to, co porusza, znajdzie się gdzieś indziej, w innej przestrzeni, z innej perspektywy. kiedyś wierzyłam, że zawsze można napędzać tę siłę. teraz wiem, że nie można tylko oczekiwać. ale kiedy zaczynasz żyć obok kogoś, przestajesz mieć przestrzeń na odnajdywanie. wtedy oczekiwania stają się regułą a sprostanie im jest głównym zajęciem.
romantyczność się przeterminowała. zjadła ją rozważność, dlatego jeszcze gdzieś rozbrzmiewa w niej jak czkawka. ale rozważność to tu i teraz. i tak już czasem jest.








czwartek, 11 czerwca 2015

szlag by trafił wszystkie zadasy



czasami pojawia się takie uczucie. ścisk w żuchwie. tuż obok tętniącego życiem węzła krwi. tego, który oddaje ten cenny płyn do mózgu.  utrzymujesz jeszcze w swoich oczach łzy. nie czas płakać. ale jest ci tak, że powinien cię przytulić. taką bezsilność szarą czuć. roztargnioności jest to przyczyna. wynikiem ważne i ważniejsze. tu i przyszłość. nie ma co się nad tym teraz zastanawiać.
bo czasami się modlę. o takie sprawy, na które nie mam wpływu. na które wpływu nie ma nic. i czekam aż się nie spełni, bo nie umiem potwierdzić, czy aby na pewno w te modlitwy wierzę. szlag by trafił wszystkie zasady!

piątek, 6 marca 2015

h a l o, czy dodzwoniłam się do normalności.



halo! nie śpię. a beznadziejnie pełny księżyc właśnie schował się za wielkim blokiem naprzeciwko mojego okna. już nie wlatuje tutaj jego łuna. nie zakłóca pracy mojego myślowego łona. coś się rodzi, a o takiej godzinie (jest prawie czwarta) to nic dziwnego. nic a nic. szkoda tylko, że plantacja mojego życia ma jutro założone (tzn. już dziś) działanie od siódmej. tak, tak, właściwie to za trzy godziny. tylko dlatego, że lubię z Nim jeść śniadanie. nie dlatego, że On je robi. nie dlatego, że jest przepyszne. warto zaczynać dzień od czegoś tak prostego, jak rozmowa. cała reszta to dodatek. a jutro/dziś wstając tak diabelsko wcześnie, mogę przyjechać, żeby tę najładniejszą chwilę w ciągu dnia celebrować.

to zabawne, że czasem nie wiem co mam napisać, chociaż myślę o tym za pomocą słów.
czasami przez to, że nie umiem słuchać i za mało mam słów, dzieje się. bardzo piękna i spokojna jest norma. i bardzo harmonijny ten stan, kiedy niczego nie trzymam w sobie i nie błądzę w zastanawianiu.





poniedziałek, 19 stycznia 2015

mniej-więcej.




płacz, Maleńka. to oczyszczające. pewnie nie poczujesz się lepiej, ale w gruncie rzeczy, to miłe. ludzi zajętych sobą i tylko sobą jest wielu. chodzi nie o stopniowanie, ale podział. są ci, których czasem ratują relacje. jednak jest też taka grupa, która nie poradziła sobie z utrzymaniem jej. zupełnie nie wiem jak jest. nie znam się. nie mam takiego mózgu, mam inny, który zupełnie inaczej tworzy i działa. rozumiesz. może to, dla mojego mózgu trochę za mało. nie umiem się tym cieszyć. za dużo mi dajesz. wszystko przez to, że ja mam trochę "inaczej". że jestem raczej kobietą. mam kobiece myśli, uczucia, emocje, pragnienia. nie wierzę w słowa, ufam czynom. od tak, już mam. słyszałam, że to tylko słowa. no właśnie? i wcale nie mam lepszej odporności, kiedy produkuje zbyt dużo soli. wszystko jest po coś. mamy te swoje nieustalone sinusoidy. i wszystko jest cholernie miłe, jak patrzysz na to z góry. ale w tej chwili jestem zła i wariuje we mnie magnes przyciągania do ciebie. łapię wszystko, co nosi jeszcze twój ślad. biedny pies, wyściskany na potęgę.