poniedziałek, 13 października 2014
krwistość formy
wszystko ma trójwymiarową formę. nawet Miłość. myślimy, że to tylko bardziej czerwona skóra na policzkach. że to tylko szybciej płynące erytrocyty roznoszące tlen w każdy zakątek naszego ciała. że uśmiech nie jest jego wynikiem, a magią płynącą z relacji międzyludzkiej. że wszystko jest tak, jakby świat powstał tylko po to, byśmy się wydarzyli.
skoro wspominam już o formie Miłości, to czy ona istnieje? bo definicji na nią jest już ponad 6 miliardów, licząc tylko te teraźniejsze. wszystkiemu można nadać cechy. nazwać funkcje. pokazać właściwości. dlatego Miłość może być dopełnieniem wszystkich zwyczajnych spraw w życiu, może być wręcz odwrotnie - najistotniejszym elementem istnienia, ale również może być zupełnie nieważna. przyglądam jej się trochę. nie tylko odczuwam, ale i obserwuję. często zapisuje ważne dla mnie spostrzeżenia gromadząc czasem sprzeczne ze sobą zdania. tak się buduje we mnie to pojęcie. każdego dnia wprowadzając kolejne ważne elementy. każdy szczegół jest szalenie ważny. niekoniecznie zawsze perfekcyjny, ale czy wszystkie nasze erytrocyty są w każdej chwili w stuprocentowej formie? będąc elementem budulcowym czerwonego płynu przenoszą powietrze. a co jeśli zdarza nam się spóźnić z oddechem?
moja krew szaleje na Twoim punkcie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz