środa, 10 lutego 2016
cosmic blues
zamykam znów oczy i otwieram usta w uśmiechu, tak, że od razu zasłaniam je dłonią. to taki szczery śmiech z głębi serca. niewyjaśniony. jak ten trzepot skrzydeł tuż przed. tak, że kawa sparzyła lekko usta i nieswojość ujawniona spłoszonym wzrokiem zrobiła głupotę stawiając niewidzialny mur. pękam z zadowolenia. z każdego dnia, którego było inaczej niż mogło być, gdyby było inaczej. nie widzę siebie w innym miejscu, niż jestem i to jest szczęście. szczęście, którego codzienność nie rozumie. czasami uszczęśliwić może sama perspektywa własnej codzienności, tylko wystarczy spojrzeć na nią z większej odległości.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
